5.02.2014

Majówka w środku lasu

Jest takie miejsce, w którym zapominamy o miejskiej codzienności.
Z rodziną i przyjaciółmi odwiedziliśmy nasz ukochany azyl w środku puszczy. To miejsce, w którym nie trzeba przejmować się tym, jak się wygląda, co się ma na sobie, jak układają się włosy. To też odpoczynek od makijażu, golenia nóg (i twarzy dla panów). Można tu odpocząć od gwaru, tłoku i konwenansów. Zaczęło się pięknie: przywitało nas słońce i świeża, piękna zieleń.



Tata wkłada wiele serca i pracy w to, żeby miejsce rozkwitło - skalne ogródki ziołowe, mnóstwo sadzonek... ciągle ma coś do roboty, ani chwili wytchnienia. Ale jak inaczej odpocząć, jeśli nie robiąc to, co sprawia radość, daje satysfakcję i namacalne efekty?



Jest w tym miejscu coś, co urzeka. I daje radość, ładuje akumulatory. Wszyscy to zauważamy, czy jesteśmy tu kolejny, czy pierwszy raz. Dla nas, mieszczuchów, tutejsze powietrze potrafi nokautować - jest tak świeże, natlenione. Aż chce się spać z tego szoku! I możemy to zrobić na brazylijskim hamaku, który zawiesiliśmy na starej, imponującej lipie.



Nieskończone ilości tras rowerowych, hektary lasów, w pobliżu rzeka i starorzecza. Jest pięknie i malowniczo. A w lesie spotkać można zające, dziki i inne przyjazne stworzenia. Rzeka pełna jest ryb, które tata z radością łowi.

Odwiedza nas też kot, piękna ruda kocica. I nie, kiedy mówię o tym kociaku, nie mam na myśli siebie! Oto ona:



Ona cieszy się najbardziej z tych regularnych dostaw rybich łbów.

Dzisiaj pogoda nie zachęca do eksplorowania okolicy, siedzimy więc razem w kuchni, rozmawiając i pijąc nieskończone ilości herbaty. Jest tłoczno, ale wspaniale - madziokomuna zawsze spoko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz