5.12.2014

Wasze pierwsze wspólne wakacje, część 2

Ostatnio zostawiłam was w hotelu - mam nadzieję, że się dobrze bawiliście.

Jednak ile można siedzieć w hotelu? Decydujecie się skorzystać z oferty biura podróży i wybieracie wycieczki. Może lot balonem?



To pomysł idealny. Piękne widoki, wspólne podziwianie wschodu słońca... a, właśnie - musicie wstać na wycieczkę tuż po 3. Tak, 3 w nocy. Zapomnieliście o tym dzień wcześniej i wypiliście trochę za dużo? No, zdarza się. To nie pierwszy kac w waszym życiu.


W końcu jesteście w powietrzu! Liczyliście na chłodny powiew wiatru - prawie się udało. Bo stoicie tuż obok waszego pilota i jego palnika - balon przecież lata dzięki ciepłemu powietrzu. No ale kij z tym, widoki wam rekompensują tę niewygodę... przez pierwsze pół godziny. Później zaczynacie się topić.

To scenariusz optymistyczny. Może się okazać, że któreś z was dostanie ataku paniki - bo balon taki kruchy, bo tak wysoko... jedna pani tak zepsuła swojemu mężczyźnie lot, kuląc się w koszu tuż pod moimi stopami.

Coś byście jeszcze pozwiedzali, tak? No tak, oczywiście - przecież jest tyle wspaniałych zabytków, które na was czekają. Wybieracie wycieczkę. Znów musicie wstać nad ranem. Jedziecie około 5 godzin autokarem, w którym klimatyzacja działa lub nie. Docieracie na miejsce, słuchacie przewodnika, cykacie fotki... przychodzi południe. A wy dalej zwiedzacie, pewnie macie już czas wolny. Więc chcecie zrobić jak najwięcej fajnych zdjęć.


Zobaczycie swoje kochanie zmęczone, zniechęcone i marudzące. A przy okazji spocone, spieczone słońcem. Będziecie obydwoje szukać odrobiny cienia, żałować, że nie zabraliście jednak z autokaru butelek wody. No ale, zdjęcia trzeba robić. Zobaczysz, jak twoje kochanie się skupia nad tym zadaniem, jak jest zaangażowane.


W cenie wycieczki jest obiad, przewodnik zabiera was do restauracji, która podejrzanie przypomina stołówkę lub bar mleczny. Na stole stoi dzbanek wody, spragnieni nalewacie sobie po szklance i szybko wypijacie. Podane danie nie wygląda ani nie pachnie zbyt zachęcająco, ale jesteście bardzo głodni. W smaku okazuje się lepsze, niż na to wyglądało.

Wracacie do hotelu, kolejne 5 godzin jazdy autokarem. Docieracie, szybko biegniecie na kolację. Najadacie się, na deser karmicie się wzajemnie winogronami. Popijacie to wszystko piwem, tęskno wam trochę do znanego wam z Polski smaku, ale i tak jest niezłe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz