6.09.2014

Jedzenie na pocieszenie

Co by tu zjeść, żeby pozbyć się smuteczków i stresów? Nie ma lepszego sposobu, niż...

Miałam w zwyczaju na smutki zajadać się czekoladą, lodami, czipsami, Nutellą... czymkolwiek, właściwie. Byle było kaloryczne i miało wyraźny smak. Jaki był tego cel? Nie wiem, chyba czułam się później tak ociężała, że nie miałam już siły na smutki.

Czy pomagało? Nie.
A jednak - mit jedzenia jako remedium na całe zło dalej pokutuje.
Sama nie tak dawno, kiedy nie wiedziałam co powiedzieć płaczącej przyjaciółce, podałam jej słoik Nutelli. Płakać przestała - tak zajęta była jedzeniem. Ale wcale nie było jej lepiej na duszy. (Ale ok, Nutelli całkiem blisko do bycia szczęściem. Omnomnom.)

Tak naprawdę - będzie ci lepiej po pewnym czasie, niezależnie czy lub co zjesz. Albo wypijesz, jeśli piwo jest twoim jedzeniem na pocieszenie. Zrobili ostatnio nawet jakieś badanie w tej kwestii, które potwierdza tę teorię.

Według mnie jest jeszcze jeden, dodatkowy czynnik - towarzystwo. Wyjście na piwo czy spotkanie się ze znajomymi na wino, kiedy jest ci źle bez wątpienia poprawia nastrój. Ale nie dzięki temu, co spożyjesz - ładujesz baterie, będąc z ludźmi. Zarażasz się ich nastrojem.
Jeśli szukasz pocieszenia, pogadaj z kimś bliskim. Przyjemności podniebienia zostaw na czas, kiedy będziesz mieć na coś konkretnego ochotę - niech przestaną ci się kojarzyć z remedium na smutki. Bo takie nawyki mogą być niezdrowe, jeśli zbyt często szukasz ulgi w jedzeniu. Dupa rośnie. Albo brzuch.

A jeśli już koniecznie musisz coś zjeść, marchewka lub jabłko też zrobią swoje (bo wiadomo, człowiek głodny to człowiek zły). Mi na humor cuda działa makaron na ostro z tuńczykiem. Albo mango. I wino, ale jestem małym chlorem ;) Jeśli wkurzam się bez powodu - nakarm mnie tym, a chmurną minę zastąpi szeroki uśmiech.
A wy? Macie coś, co na was działa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz