6.22.2014

Zęby jak dziurawy płot.

Bo krzywe zęby to nie zabawa. I kilka brzydkich fotek ;)

Kiedy byłam brzydkim kaczątkiem, nie mogłam pochwalić się ładnymi zębami. Wyglądały jak płot, w którym kilku sztachetek brakuje. Miałam na ich punkcie ogromne kompleksy, szczególnie że byłam przypadkiem opóźnionego ząbkowania - kiedy inni mieli już wszystkie zęby stałe, ja dopiero gubiłam ostatnie mleczne.
Zęby zębami, ale już wtedy wymyśliłam efekt ombre ;)
Strasznie ciężko jest znaleźć zdjęcie z przed-aparatowych czasów, na którym widać by było moje zęby. Samo to - w porównaniu do aktualnych zdjęć - świadczy o tym, jak bardzo wstydziłam się tych moich perełeczek. Męczyłam się długo, nie uśmiechając się pełną gębą. Ale miałam powód...
Przynajmniej wtedy tak na to patrzyłam. Kiedy teraz patrzę na stare zdjęcia, nie wiem, dlaczego byłam aż tak niepewna i niezadowolona. Przypominają mi się wszystkie dawne kompleksy, cała nieśmiałość ukrywana za fałszywą pewnością siebie, wieczne niezadowolenie z siebie. Chciałam zmienić w sobie prawie wszystko i ciągle byłam w stanie znaleźć w sobie kolejne wady, niedoskonałości, powody do nieakceptowania siebie.

Chyba przeżywa to każda dziewczyna (i chłopak) w okresie dojrzewania. Chciałaby być piękna jak gwiazda filmowa, a ma pryszcze, nie taki kształt oczu lub ust, brzydkie nogi, za małe cycki, rozstępy, płaski lub zbyt wystający tyłek... Na dużej części moich zdjęć jest moja przyjaciółka - zawsze byłam zazdrosna o to, jak wygląda. Dla mnie była piękna, dużo ładniejsza ode mnie. Pozujemy razem, obie niby to się uśmiechając, ale jednak z pewną dozą skrępowania, niezadowolenia. Teraz widzę, jak było nam obydwu źle z samymi sobą, w naszych ciałach.
Obie schowałyśmy zęby w aparaty, obie przeszłyśmy długą, bardziej lub mniej wyboistą drogę. Obie możemy pochwalić się ładnym, prawie że hollywoodzkim uśmiechem. I nie tylko to się zmieniło.

Nasze, wtedy jeszcze dziecięce, rysy trochę się wyostrzyły, nabrały charakteru. Nasze nastoletnie figury nabrały bardziej kobiecych, płynnych kształtów. Przestałam mieć pryszcz na pryszczu, a włosy przestały mi się ciągle i niekontrolowanie puszyć. Część tych zmian przyszła sama z siebie, część jest efektem odpowiedniego dbania o siebie...

Miałam wrażenie, że zmieniło się wszystko. Powoli, prawie niezauważalnie - ale że wyglądam i jestem zupełnie inną osobą, niż byłam wtedy.

Dorosłam, owszem. Wciąż jednak jestem tą samą Madź, którą byłam wtedy.
Z powodu zdjęcia powyżej, zostałam rodzinną Godżillą. Dzisiaj mnie śmieszy, kiedy żart ten powraca. Dziś mam do siebie dystans. Wtedy - nastolatce - brakowało mi go. Totalnie. Wszystkie uwagi, każdą krytykę czy nawet żart brałam głęboko do siebie i zakopywałam się głębiej w swoich kompleksach.

Uważałam się za brzydulę.
Może nawet nadal pięknością nie jestem.

Zmieniło się przede wszystkim moje podejście do siebie samej.
Dobrze mi w swojej skórze. Wyjątkowo dobrze.

Pewnie dlatego zmieniło się również to, co ludzie mówią. Słyszę komplementy. I prawię komplementy.
Jeśli przyjaciółka ma najpiękniejsze oczy na świecie, powiem jej o tym. Jeśli inna ma nogi i tyłek jak marzenie, mówię jej jak bardzo jej zazdroszczę. A kiedy przyjaciel założy coś wyjątkowo twarzowego (jak te dżinsy, w których jest najlepszym ciachem jakie znam), również usłyszy mój zachwyt.

Mam wrażenie, że serdeczność i miłe słowa są całkiem niezłym lekiem na kompleksy i niezadowolenie z siebie, tuż obok pracy nad sobą.
Dając ciepło, otrzymasz trochę tego ciepła z powrotem.
Prawmy więc sobie komplementy, tylko szczerze. Przypominajcie swoim bliskim o ich mocnych stronach. Mówcie im, kiedy was czymś zachwycą. To że jest to oczywiste dla was, nie znaczy, że dla nich również.
Większość z nas dalej tkwi w swoich kompleksach, starych lub całkiem nowych. Zupełnie niesłusznie.

Podobasz mi się. Jesteś piękna, piękny.

1 komentarz:

  1. Jesteś piękne! ;D Trzeba mieć dystans do ludzi którzy doszukują się dziury w całym, a ze sobą trzeba żyć dobrze.

    OdpowiedzUsuń