6.26.2014

Jestem na diecie, a nie chudnę.

Bo dieta to odchudzanie, prawda?
Dostałam taki oto obrazek z dedykacją od Agaty

Są setki albo i tysiące diet. Jak nie więcej - bo może jest ich tyle, ilu ludzi na świecie. A diety odchudzające to tylko jeden z licznych rodzajów. Na redukcję, na masę, na pryszcze, na stres... tylko tutaj jest ich więcej, niż chciałabym poznać.

Podstawą jest zrozumienie pochodzenia samego słowa 'dieta'. Wywodzi się z greki i oznacza ni mniej, ni więcej, jak styl życia. Poziom aktywności, dbanie o siebie, rozwijanie umiejętności, a w końcu sposób odżywiania.

Czy styl życia może być trudny?
Sam w sobie raczej nie, ale jego zmiana - jak najbardziej.

Bywa, że nie satysfakcjonuje nas stan, w jakim się znajdujemy. Zdrowie nie to, sylwetka nie taka, urodzie czegoś brakuje... Warto wtedy wprowadzić zmiany. Tylko od czego zacząć?

Można uderzyć w konkret, można zmienić styl życia. Można za jednym zamachem zmienić wszystko w swoim życiu, można też wybrać metodę małych kroczków. Wybór należy do każdego z osobna. Ja jestem zwolenniczką tej drugiej opcji.
Gdybym chciała dokonać wielkich zmian w jeden dzień, późniejsze przestrzeganie nowo narzuconego rytmu byłoby dla mnie jak kolejny, nieprzyjemny obowiązek. Męczyłabym się, układając jadłospis lub plan dnia, tygodnia, miesiąca... Odmawiając sobie rzeczy, na które mam ochotę. Mój organizm mógłby przeżyć szok, a tego mu fundować nie zamierzam.

Są oczywiście ludzie, których małe kroczki prowadzą donikąd. Potrafią oni w chwilę zmienić wszystko - z kanapowego trybu życia rzucić się w ćwiczenia, z diety fast-foodowej przerzucić się na jedynie produkty ekologiczne, zmienić nawet znajomych na takich, którzy nie będą przypominać o przeszłych wyborach.

Jeśli to dla nich działa - to wspaniale. Jakikolwiek radykalizm nie jest jednak dla mnie.
Wszystko jest dla ludzi, kluczem jest jednak umiar.

Wprowadzanie zmian zaczęło się u mnie od picia większej ilości wody. Kiedy osiągnęłam poziom, na którym ciężko mi bez 2-3 litrów wody dziennie (plus wszelkiego rodzaju soki, herbatki, cokolwiek), zaczęłam przyglądać się 5 porcjom warzyw i owoców dziennie. Aktualnie pracuję nad wprowadzeniem sobie tego w zwyczaj.

Zaczęłam też chodzić wszędzie, gdzie nie goni mnie czas. Życie na piechotę jest całkiem fajne, aż chce się ruszać więcej.
Na pewnym etapie zmiany na zdrowsze zaczną być naturalne i przychodzić samodzielnie.
Przynajmniej u mnie tak to działa, powoli.

Warto żyć zdrowo. Będę tu szukać bezbolesnych sposobów na zrobienie z tego zdania mojego stylu życia.
Was też zachęcam do małych, ale korzystnych zmian.
Ile wody dziś wypiłaś/wypiłeś?
Na jakim etapie budowania zdrowych nawyków jesteś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz