Z O(nem) mieliśmy rozmowę o życiu, zmianach i innych takich ciekawostkach. Zeszło się w końcu na to, jak ze wszystkich stron otaczają nas zaręczyny, śluby i narodziny kolejnych dzieci znajomych.
M: Ostatnio sobie myślę, że coś ze mną nie tak, skoro żadnych takich zmian nie mam w planach...
O: No weź przestań...
M: Ale wiesz, nie! Wezmę ślub sama ze sobą.
(On patrzy, jakbym miała nierówno pod sufitem)
M: To nie jest taki głupi pomysł. Przysięgnę sobie miłość, wierność, uczciwość i że się nie opuszczę aż do śmierci. Wszystko się zgadza!
O: Hahahaha. No w sumie, to ja też. Zrobimy imprezę razem, więcej prezentów dostaniemy!
Żarty żartami, ale trafiliśmy w naszej rozmowie na pewien trop.
W naszym otoczeniu ludzie, coraz więcej ludzi, podejmuje zobowiązania wobec innych, składa przysięgi i zostaje dorosłymi ludźmi. W sumie normalne, sensowne, tak się to robi.
Ale ile z nas zastanawia się nad tym najważniejszym, niezbywalnym związkiem w swoim życiu, tym z samym sobą? Ile z nas może powiedzieć, że akceptuje siebie, jest wierne sobie i swoim przekonaniom, uczciwe samo ze sobą i nie rezygnuje z kontaktu ze swoim wnętrzem, swoją emocjonalnością?
A to jest relacja, od której zależą wszystkie inne.
Dlaczego? O tym napiszę w kolejnych postach z serii. Dla której jeszcze nie mam tytułu :)
Chyba że macie jakieś tropy, dlaczego?
M: Ostatnio sobie myślę, że coś ze mną nie tak, skoro żadnych takich zmian nie mam w planach...
O: No weź przestań...
M: Ale wiesz, nie! Wezmę ślub sama ze sobą.
(On patrzy, jakbym miała nierówno pod sufitem)
M: To nie jest taki głupi pomysł. Przysięgnę sobie miłość, wierność, uczciwość i że się nie opuszczę aż do śmierci. Wszystko się zgadza!
O: Hahahaha. No w sumie, to ja też. Zrobimy imprezę razem, więcej prezentów dostaniemy!
Żarty żartami, ale trafiliśmy w naszej rozmowie na pewien trop.
W naszym otoczeniu ludzie, coraz więcej ludzi, podejmuje zobowiązania wobec innych, składa przysięgi i zostaje dorosłymi ludźmi. W sumie normalne, sensowne, tak się to robi.
Ale ile z nas zastanawia się nad tym najważniejszym, niezbywalnym związkiem w swoim życiu, tym z samym sobą? Ile z nas może powiedzieć, że akceptuje siebie, jest wierne sobie i swoim przekonaniom, uczciwe samo ze sobą i nie rezygnuje z kontaktu ze swoim wnętrzem, swoją emocjonalnością?
A to jest relacja, od której zależą wszystkie inne.
Dlaczego? O tym napiszę w kolejnych postach z serii. Dla której jeszcze nie mam tytułu :)
Chyba że macie jakieś tropy, dlaczego?
Bo jestesmy zjebani?
OdpowiedzUsuń